Aktualizacja wpisu: 19 maja 2023
Pisząc ten tekst czuję się jak dinozaur biznesu online 🙂 Pamiętam, jak 5-7 lat temu można było zrobić webinar na jakikolwiek temat i przychodziło 100, 200, 300 osób. Czasami bez reklamy lub z reklamy z niewielkim budżetem (np. 25 zł na dzień). Co się zmieniło od tego czasu? W zasadzie wszystko 🙂
Po pierwsze, jeżeli nie masz jeszcze publiczności, to obecnie musisz zainwestować więcej czasu i pieniędzy, aby zdobyć ponad setkę osób na webinarze niż kiedyś.
Będzie to łatwiejsze, jeżeli temat spotkania jest totalnie nowy i pożądany (jednak taki miks jest coraz trudniejszy na polskim rynku). Sprawa nie jest beznadziejna i małe biznesy powstają i istnieją, ale na pewno nie warto czerpać z porad z książek lub materiałów napisanych 5-10 lat temu. Mogą być nieadekwatne do obecnej polskiej sytuacji.
Do drugie, reklamy w social mediach w biznesie online są co najmniej 5x droższe, a mimo tego mniej skuteczne (niż były jeszcze 5 lat temu).
Głównie dlatego, że jest więcej biznesów. Drugi powód to strategia firmy Meta. Meta, która posiada Facebook i Instagram, od lat wprowadza zmiany, które wymagają od nas inwestowania więcej czasu i pieniędzy niż kiedyś, aby “wyjąć” to samo, co kiedyś.
Nie wiem, czy wiesz: reklamy na Facebooku i Instagramie działają na zasadzie licytacji. Jak Uber. Im więcej osób chce dotrzeć do tej samej grupy docelowej, tym stawka za wyświetlenie/kliknięcie jest wyższa.
Podaż webinarów i innych bezpłatnych i płatnych materiałów jest większa niż popyt. Aby zarobić konkretne pieniądze za pomocą konwersji z reklamy trzeba wydać dużo więcej pieniędzy niż kilku lat temu. Aby mieć takie pieniądze trzeba już mieć stabilne śmigający biznes: produkty/usługi, które na siebie zarabiają i tworzą budżet firmy.
Inna sprawa – kiedy tylko włączysz reklamę, to siadają zasięgi.
Nikt tego oficjalnie nie potwierdza, ale wiele osób to obserwuje. W tym ja. Tak jakby Facebook/Instagram nie chciał prezentować Twoich treści za darmo, skoro wie, że jesteś w stanie wydać pieniądze na ich reklamy. Da Ci ten przywilej tylko jeżeli będziesz korzystać z ich najnowszych funkcji (a te powstają regularnie). Więc “wynagradzani” są tylko Ci, którzy spędzają godziny na rozwijaniu swoich kont w social media. Każdy, kto próbuje iść tą drogą wie, ile to kosztuje zdrowia psychicznego. Agata Dutkowska świetnie to nazwała to NEURO KOSZTAMI. Nie warto tego kosztu pomijać. Firma Meta to nie jest fundacja. To firma, która jest giełdzie. Liczy się tylko zwiększanie zysku.
Boom świata online w Polsce był pewny. Szliśmy w tym kierunku od kilku lat. Pandemia i konieczność zmiany formy prowadzenia wielu biznesów przyśpieszyły ten proces. Rozwój biznesu online w Polsce eksplodował w 2 lata. A to wpłynęło na wszystkie jego elementy. Myślę, że gdyby nie pandemia, też w końcu doszlibyśmy pewnie do takiego etapu, ale zdecydowanie wolniej.
Kiedy z roku na rok zaczęło wypływać coraz więcej niekorzystnych faktów o działalności Facebooka, to umacniałam się w opinii, że nie chcę dawać im moich pieniędzy.
Napisałam o tym więcej w artykule: Marketingowe dylematy. Do tego nałożyły się rosnące koszty reklamy na Facebooku i insta. Te wszystkie bodźce doprowadziły mnie do nowej drogi prowadzenia marketingu. Mniej więcej w 2020 r. obrałam mocny kierunek na SEO, a potem powrót do newslettera. Wyszłam z takich założeń:
- Chcę coraz mniej płacić Facebookowi i Insta. Robię to już sporadycznie.
- Chcę skupić się na pisaniu tekstów, czyli na rozwoju bloga (jego nowa odsłona już powstaje w kuluarach) i newsletterów Twoja Pierwsza Strona i Myślnik Biznesowy. Może wrócę do podcastów.
- Chcę skupić się na usługach i produktach, w których mam kontakt z ludźmi. Dzięki temu spełniam swoje osobiste potrzeby jako człowiek 🙂 i wzmacniam marketing szeptany. To najskuteczniejszy rodzaj marketingu.
- Nie chcę gonić za zmianami na FB i IG i wspierać ich jako korporacji. Wkurzały mnie te niekończące się rozkminki: Czy hashtagi działają czy nie? Czy jest ban na hashtagi? Tego hashtaga nie wolno używać etc. Jak nie używasz tego i tego, to Cię nikt nie znajdzie. Mam wrażenie, że wszystko jest specjalnie niejasne, żebyś spędzała wiele godzin na bezproduktywnych rozkminkach (i na tych platformach). Potem w kółko odświeżasz post, aby sprawdzić ile jest lajków. Oczywiście zawsze za mało 😀 Pakujesz, więc kasę, aby dotrzeć do ludzi. A jak reklama nie chodzi, to jakiś ekspert mówi Ci, że to Twoja wina, bo jeszcze za mało wiesz o tej platformie. Nadal za mało godzin na niej przesiedziałaś i za mało przetestowałaś. Rozumiem, że potrzebujemy zrozumieć nowe rzeczy, ale w przypadku social mediów naprawdę skończyły mi się zapasy tolerancji i cierpliwości 🙂 Działam tam już tylko na własnych zasadach. Chcę pozostać w kontakcie, więc piszę tekst dla ludzi. Reszta „dodatków” to dla mnie strata czasu 🙂
Wolę pojawiać się na Insta na moich zasadach i w zgodzie ze sobą. Cieszę się, że wyleczyłam się z presji, że muszę tam być non stop oraz że bez stałej reklamy i bycia tam nie zarobię.
Widzę, że im częściej o tym szczerze mówię, tym bardziej przyciągam osoby, na których mi zależy. Pojawiam się w social mediach zgodzie ze sobą i wchodzę w fajniejsze relacje. Bez płacenia Instagramowi. Bardzo dużo czasu i zaangażowania wkładamy też z Ewą w materiały do newsletterów i bloga, zamiast w naukę social mediów 🙂 To nie jest po prostu mój naturalny żywioł i będę z tym walczyć. Dobrze mi z tym.
Różnice między marketingiem SEO a Facebookiem / Instagramem
W końcu dochodzimy do tytułowego akapitu. Potrzebowałam długiego rozbiegu, aby pokazać jak łączę te kropki 🙂
- Reklama na Facebooku i Instagramie działa tylko, kiedy wydajemy pieniądze. Nie płacimy, to reklama nie chodzi i nie działa. Płacisz – masz, nie płacisz – nie masz.
- SEO to marketing darmowy, więc nie płacisz Google. Możesz ponieść koszty szkolenia lub koszt czasu samodzielnej nauki. Czy warto? Uważam, że tak. SEO to inwestycja z zyskiem lekko odroczonym w czasie. Efekty z SEO zyskujesz później, ale trwają długoterminowo. Kiedy poznasz zasady SEO i wiesz, jak przygotowywać treści, to strona zaczyna pojawiać się w wynikach wyszukiwania. Ty zaczynasz zdobywać klientów nowym kanałem. Dzięki temu możesz stopniowo zmniejszać koszty reklamy płatnej lub korzystać z niej sporadycznie (to mój obecny model). Fajnie prezentuje to uproszczona grafika od firmy Terakee. Terakee twierdzi, że wg ich danych reklama organiczna (niepłatna, SEO) jest 5X bardziej skuteczna niż płatna. Chodzi tu o tzw. ROI (return on investment). Dlaczego tak jest? Ponieważ klient sam szuka tego, czego potrzebuje. Trafia na produkt, którego sam szukał w wyszukiwarce. Ta osoba już chce to coś kupić. Z reklamą płatną w social mediach trafiamy do ludzi na różnych etapach – nie zawsze są na etapie, że chcą to coś mieć już teraz. A my i tak płacimy za pokazanie mu reklamy.
- Kiedy Facebook i Instagram próbują trafić z reklamą, mają mnóstwo ślepych strzałów. Reklama często wyświetla się osobom, które nie są zainteresowane. Płacimy za to. Reklama wiele dni uczy się, jaki profil klienta jest dobry. Czasami “zalanie” rynku naszą twarzą to cel kampanii. Tworzymy aurę lidera rynku. Nie jest to natomiast strategia dla mikrofirm z mikrobudżetem.
- SEO daje dostęp do już zainteresowanych klientów. Kiedy ktoś trafia na Twoją stronę z wyników wyszukiwania (SEO), to ta OSOBA JUŻ SZUKA TEGO, CO TY ROBISZ. Szanse, że skorzysta z Twoich usług, rosną. Dlatego z SEO droga klienta od znalezienia produktu/usługi do sprzedaży jest krótsza.
Czy korzystam jeszcze z reklamy na FB/IG?
Tak, ale w konkretnych momentach i coraz rzadziej. W tym roku zrezygnowałam kompletnie z reklamy na Facebooku. Ustawiłam 2 razy reklamę na Instagramie. Chodziła ok. 5 dni. Promowałam nową usługę Dream Team i zakończenie sprzedaży kursu. Zależało mi, aby dotrzeć do wszystkich osób, które weszły w interakcję z moim kontem na Instagramie. Pierwszym i głównym kanałem sprzedaży jest u mnie od zawsze newsletter. Ale tak: są momenty, że wykorzystuję reklamę na Insta. Głównie by szybko dotrzeć do określonej grupy ludzi.
Nie zgadzam się z tym, co masowo rekomendują social mediowi eksperci, że reklama musi chodzić cały czas. Dla małe i młodej firmy jest to niemożliwe. Koszty takiego działania są obecnie za duże. Tacy “eksperci” wpędzają ludzi w poczucie winy i kompleksy, aby tylko sprzedać swój kurs o ustawianiu reklam. Wkurza mnie to strasznie.
Moim zdaniem lepiej, aby osoba, która dopiero zaczyna:
- wsparła się reklamą okazjonalnie (w konkretnych, sensownych momentach, aby wesprzeć sprzedaż)
- wkładała energię w kontakt 1:1 z klientem, aby go lepiej poznać, zbadać potrzeby klienta, dopracować ofertę i zdobyć zaufanie. A to sianie da ogromny plon! Dzięki temu zdobędzie prawdziwe więzi, sprzedaż i rekomendacje, które można przedstawić na stronie produktu/webinaru/w stories/w poście by zwiększać sprzedaż. A rekomendacje zawsze sprzedają lepiej niż reklama na Facebooku, Instagramie czy cokolwiek wymyślą.